Strona 1. PAMIĘTNIK SZCZENIAKA
Strona 2. Pamiętnik szczeniaka
Strona 3. Wiek dorosły
Strona 4. Wiek dorosły
Strona 5. Wiek dorosły
Strona 6. Wiek dorosły
Strona 7. Wiek dorosły
Nazywam się TAMARA Spartańska Osada, dla przyjaciół TAMI
i będę tu spisywać swoje wspomnienia z okresu szczenięcego.
Urodziłam się 11.04.2009 roku w Witnicy w bardzo przyjaznej i sympatycznej berneńczykowej rodzinie Spartków. O moich rodzicach i rodzeństwie przeczytasz na stronie internetowej mojego domu rodzinnego, którym jest hodowla Spartańska Osada.
Pamiątkowe fotografie z domu rodzinnego
Mama: BOLIWIA Spartańska Osada "OLA"
Mama jako szczeniak, jestem troszkę do niej podobna...
Babcia: ADA od Niuni Zołzuni "SARA" - Champion Polski
Moje trzy miesiące w rodzinie Spartków
Mój tato to THRUMAN Michaudville
Champion Polski, zdobywca Grand Prix Słupskich Championów na wystawie 31.05.2009
Urodził się 16.01.2007 roku w Kanadzie w hodowli Michaudville
Zamieszkał w Polsce w znanej hodowli z Deikowej Doliny
Mój tato THRUMAN jak widać na poniższych fotografiach jest przystojnym i bardzo uroczym berneńczykiem...
8 lipca 2009 roku o 4 rano po długiej podróży przybyłam do domu, w którym od razu poczułam się bezpiecznie. Ponieważ byłam wypoczęta (wyspałam się w aucie przytulona do Norci), natychmiast postanowiłam pobawić się z Kajtkiem, który radośnie nas powitał. Zachęcałam go do zabawy różnymi sposobami, ale nawet moje czarujące szczekanie nie pomogło, Kajtek to poważny starszy pan, więc zabawy mu nie w głowie. Kiedy wszyscy poszli sobie spać, ja byłam bardzo chętna do poznania nowego dla mnie domu, oprowadzała mnie więc po nim Pani tak długo, aż obie umęczone zasnęłyśmy wreszcie.
Mój pierwszy dzień w domu
Rano zwiedzałam otoczenie domu, a ponieważ było po ulewnym deszczu, zmoczyłam fryzurę. Tak więc na pierwszej fotce w moim domu, może nie wyglądam zbyt elegancko, ale za to mam mądrą, bo zadumaną minę. A ta zaduma to, głównie nad nurtującym mnie pytaniem, jak mi tu będzie ?
Ale po obiadku, spaniu, a później harcach w ogrodzie, przestałam tak intensywnie rozmyślać, bo tyle tu wokół mnie nowego.
Podczas, gdy w pierwszym dniu pobytu w moim domu zachowywałam się ostrożnie, to już dni następne stały się dla mnie bardziej beztroskie. Ostrożność minęła całkowicie, ale granice moich psot lub nieodpowiedniego zachowania wyznacza słowo NIE, to cenna wiedza jaką wyniosłam z domu rodzinnego i która teraz bardzo jest mi przydatna.
Z jedzeniem, spaniem oraz siusianiem tylko na trawkę nie mam żadnych problemów, wszystko jest jak powinno być - książkowo. Tak więc zajmę się opisywaniem innych aspektów mojego szczenięcego życia.
Moje domowe obowiązki
Pilnowanie domu
Pilnowania domu uczę się od Niuśki i Kajtka. Idzie mi coraz lepiej, czasem już ja bywam inicjatorką akcji pilnowania.
Myślę, że tabliczka z napisem ostrzegawczym: „TEGO DOMU PILNUJĄ 3-PSY (czytaj chipsy)" może tu być pomocna.
Nie wiem dlaczego ta Niusia tak ujada ?
No, chyba jednak miała rację.
Prace porządkowe przy butach.
Wprawdzie moja rodzina usilnie mi tłumaczy, że nie powinnam się tak przepracowywać i że porządkowanie butów nie musi należeć do moich obowiązków, ale ja przecież tę właśnie pracę bardzo lubię. Poszłam trochę na ustępstwa i na prośbę Pani zrezygnowałam z podgryzania butów (chociaż uważam, że podgryzanie to przecież obowiązek szczeniaka), jednak roznoszę je po ogrodzie. Nie podoba mi się to, jak stoją przy drzwiach wejściowych do domu lub samotnie gdzieś w garażu. Kiedy raz zabrałam się za te porządki przy butach, to jednego tak posprzątałam, że Pani szukała go i szukała, aż powiedziała, no to znajdziemy go pewnie dopiero na wiosnę pod krzakami. Ja wiedziałam gdzie jest, przyniosłam go więc w pyszczku prosto do pokoju i położyłam pod nogi Pani. Opłacało się, bo zostałam przytulona i pogłaskana.
Muszę przyznać, że praca przy butach zaczyna mnie nużyć, tym bardziej, że Niusia i Kajtek nie chcą mi pomagać, a tylko patrzą na mnie z politowaniem, jak ja te buty przestawiam.
Nauka
Czego pies nie może jeść.
Dobry pies powinien jadać tylko to, co dostanie do swojej miski lub z ręki swoich najbliższych. Tego właśnie uczy mnie Pani i Andrzej, a ponieważ mają powody, aby mi w tych sprawach nie ufać jestem bacznie obserwowana. Tylko Nora i Kajtek są w stanie zrozumieć moje zapędy do kosztowania różności, jakie napotkam na mojej drodze.
Muszę się tu przyznać, że moje zamiłowanie do degustacji różności połączone z nieposkromioną chęcią do samodzielnego poznawania nowego otoczenia wyprowadziły mnie przez dziurę w siatce do lasku obok. Cała ta przygoda dla mnie skończyła się dobrze, Kajtek tylko stracił swoją furtkę do wolności do czasu aż podrosnę. Moja rodzinka natomiast podżyła strachu, bo gdy mnie odnaleźli to zachowywałam się według nich dość dziwnie, a ja chciałam machaniem łapek przy pyszczku pozbyć się kości, która mi tam niefortunnie utknęła. Na szczęście, tej degustowanej kości udało się ze mnie wydostać. Wszyscy, i ja też, poczuliśmy ulgę.
Po tym incydencie muszę pobierać intensywne nauki na temat, czego pies nie może jeść. W związku z tym też wiem, czego psu nie wolno podawać do jedzenia i tą wiedzą się tu podzielę.
Opracowane na podstawie wiadomości dr Jon Rappaport
zamieszczonej w „Dog Crazy Newsletter" z 21.06.2009.
ODŻYWIANIE
5 szkodliwych składników żywnościowych, których NIGDY NIE MOŻESZ DAWAĆ twoim psom to:
Powyższa lista niebezpiecznej dla psa żywności nie jest pełna. Więc dziś chciałbym powiedzieć wam o innej żywności, którą nie powinniście karmić swych psów. Są to:
1. Kawa (fusy i ziarna). Fusy kawowe i ziarno kawowe może powodować zatrucie "kofeinowe" u psów.
2. Tłusta żywność. Psy kochają żywność bogatą w tłuszcz. Często dostają one taką żywność jako łakocie lub resztki (odpadki). Tłusta żywność może powodować zapalenie trzustki u wszystkich zwierząt domowych z wyjątkiem miniaturowych pudli. Cocker spaniele i miniaturowe sznaucery są szczególnie podatne na zapalenie trzustki. Psy mogą się stać bardzo chore w bardzo krótkim czasie.
3. Produkty mleczne. Produkty mleczne nie są wysoce niebezpieczne, ale mogą rodzić problemy z dwóch powodów. Produkty mleczne mają wysoką zawartość tłuszczu i jak inna tłusta żywność mogą powodować zapalenie trzustki. Drugie niebezpieczeństwo to takie, że zwierzęta słabo trawią produkty mleczne.
4. Orzechy Macadamia. Orzechy macadamia zwane również orzechami Queensland lub australijskimi mogą być trujące ... ale nie wiemy dlaczego. Przyczyna może być tajemnicą, lecz skutek jest wyraźny. Już niewiele, bo od 6 do 40 orzechów macadamia powoduje objawy poważnego zatrucia u psów.
5. Przeterminowana lub zepsuta żywność. Psy lubią grzebać w odpadkach. Medyczny problem powstaje wtedy, gdy odpadki zawierają przeterminowaną lub zepsutą żywność.
6. Gałka muszkatołowa. Możecie nie zdawać sobie z tego sprawy, ale duża ilość gałki muszkatołowej może być trująca - nawet drastycznie. Przyczyna toksyczności nie jest dobrze rozpoznana, a oznaki zatrucia objawiają się drgawkami, zaburzeniami systemu nerwowego i prowadzą do śmierci.
7. Cebula i czosnek. Psom i kotom brakuje enzymu koniecznego do właściwego trawienia cebuli i czosnku. Pies czy kot, który zje cebulę, może doświadczyć gazowania, wymiotów, biegunki lub poważnych zakłóceń przewodu pokarmowego. Każda forma cebuli i czosnku stwarza problemy, zarówno surowa, jak i suszona, gotowana, czy sproszkowana.
8. Xylitol (zamiennik cukru). Znajduje się go w bezcukrowych produktach żywnościowych dla ludzi.
9. Ciasto drożdżowe. Chleb lub ciasto drożdżowe po spożyciu będzie „rosło" w żołądku psa. To stwarza dwa problemy. Ciasto często wielokrotnie powiększa swój pierwotny rozmiar w żołądku psa, powodując również powiększanie żołądka psa. Podczas rozrostu i fermentowania ciasta wytwarza się alkohol, który może powodować „zatrucie alkoholowe".
Jeszcze jedno na koniec. Jeśli zmieniasz dietę twego psa, rób to stopniowo. Nie bądź w gorącej wodzie kąpany. Przeciwnie, rób zmiany diety przez okres kilku dni poprzez stopniowe mieszanie z nową karmą.
Dr. Jon
Chodzenie na smyczce.
Kiedy jechałam od Spartków do mojego domu, na każdym postoju jak należy i z gracją maszerowałam na smyczce. Wzbudzałam duży podziw napotkanych ludzi, z którymi chętnie się witałam. Pani była bardzo uradowana i powiedziała, z chodzeniem na smyczce nie będzie problemów. No i nie było też przy następnej okazji, kiedy pojechałam z rodzinną wizytą. Ale, kiedy miałam być wyprowadzona na smyczce na spacer blisko domu, to zbuntowałam się. Chciałam koniecznie ganiać bez tej uwięzi, więc zaparłam się, podskakiwałam i gryzłam smyczkę. Wtedy moja rodzina wyszła, zamknęła furtkę a ja zostałam sama i goniłam wokół ogrodzenia, żeby ich mieć na oku. Na drugi dzień ta historia powtórzyła się, znowu mnie zostawili. Doszłam do wniosku, że nic nie wskóram i teraz chodzę na smyczce, kiedy tylko wychodzimy na spacer i wcale mi nie przeszkadza, że Norcia ma więcej swobody.
Moje pasje
Ogrodnictwo
Ogrodnictwo od pierwszych chwil stało się moją wielką pasją. Przez pierwsze trzy dni zajmowałam się głównie zrywaniem kwiatków, ale odkryłam, że podcinanie gałęzi i okopywanie roślinek to większa frajda.
przy tej jodełce już kończę obcinanie, teraz się ją okopie ...
Oprócz pielęgnacji ogrodu zajmuję się również jego ozdabianiem. Pozuję wśród krzewów tworząc piękne ogrodowe figurki, jednym słowem jestem ozdobą ogrodu.
Tamara figlara
księżniczka na trzmielinie
zadumana Tamara krasnal bez czapeczki
Po ciężkiej pracy w ogrodzie przychodzi czas na relaks pod jałowcem. Jest pod nim bardzo wygodna norka, którą przygotowała mi Niuśka. A pani podcięła nawet trochę gałęzie, aby poprawić wentylację.
trzeba odpocząć można też podumać
chyba zasnę śpię
Medytowanie
Rozrabiam dosyć dużo, jak to szczeniak, ale są takie chwile kiedy lubię pobyć sama i podumać wpatrzona w dal.
Mam takie swoje ulubione miejsce do medytowania. Jest to taras z widokiem na pola oraz łąki, a zarazem miejsce, z którego słyszę odgłosy leśnych ptaków i wiewiórek mieszkających w pobliskim lasku.
Jak to, o czym rozmyślałam ? O świecie, że jest taki ciekawy i piękny...
Moja czworonożna rodzina
NORA
NORA od pierwszej chwili była dla mnie czuła i pełna troski. Tak się zaangażowała uczuciowo, że nawet wymyśliła sobie, że jest moją mamą. Było z tym trochę kłopotu, bo aż musieliśmy jechać z Norunią do lekarza. Przepisane leki pomogły, nie ma już nabrzmiałych sutków i jej stosunek do mnie przestał być taki matczyny. Nadal mnie jednak bardzo lubi, czuwa nad moim zachowaniem i na wiele mi pozwala.
ulubione miejsce Nory, ale pozwala mi tu polegiwać... próg domu to nasze wspólne ulubione miejsce...
na spacerach, trzymam się zawsze blisko Nory
KAJTEK
Kajtek to już starszy pan i nie w głowie mu opieka nad takim maluchem jak ja - tym bardziej że ten maluch przerósł go już wzrostem. Ponadto moje przybycie do domu zmieniło na niekorzyść tryb życia Kajtka, a więc nie ma on też powodów, aby mnie szczególnie kochać. Po pierwsze zlikwidowana została dziura w ogrodzeniu, dzięki której mógł Kajtek w każdej chwili zażywać wolności, oczywiście dlatego, że mnie również taka wolność kusiła. Po drugie, kiedy w pierwszych dniach chodziliśmy na spacer do pobliskiego lasku bez smyczki, Kajtek zostawał w domu, bo nie dawał mi dobrego przykładu chodzenia przy nodze, lub w zasięgu wzroku mojej rodziny. Okrutnie wtedy płakał i szczekał. Ja jednak bardzo szybko zrozumiałam, że nie powinnam oddalać się za Kajtkiem, wtedy też uczestnictwo Kajtka na tych spacerach zostało przywrócone.
Przez pierwsze dni Kajtek więc często na mnie warczał, ale ja jestem taka przymilna również do niego, że jego serce zmiękło, zaakceptował mnie i nawet już mnie lubi.
dałam mu buzi, a on odszedł, jakby nigdy nic...
11 sierpnia 2009 skończyłam 4 miesiące - ważę 23 kg i jestem już większa od Kajtka
Życie towarzyskie
Nie mogę narzekać na nudę, bo jak na malucha, mam już za sobą sporo spotkań towarzyskich oraz wyjazdów z moją rodziną. Na jednym wyjeździe nie spisałam się jednak zbyt dobrze. Rodzina chciała się pochwalić mną, jaka to jestem miła i grzeczna, no ale nic z tego nie wyszło. Gdy wysiedliśmy z auta i zaczęły się powitania, to nikt się nawet nie zorientował kiedy i gdzie zniknęłam. Szukali mnie wszyscy, a ja siedziałam już, nie zaproszona, w łóżku małego Bartka. Sama nie wiem jak tam trafiłam, bo w tym domu byłam pierwszy raz, a do drzwi wejściowych prowadzi sporo stromych schodów. Na szczęście 2-letni Bartek to fajny gość i nie wystraszyła go moja nagła wizyta.
Z tego wyjazdu dużo więcej nie pamiętam, niż to serdeczne powitanie z Bartkiem, bo później ułożyłam się pod ścianą w altanie i smacznie przespałam prawie całą wizytę.
Poznałam Milkę i spotkanie z nią przebiegało momentami burzliwie, ale było dla mnie ciekawe.
Często spotykam konie i jak dotąd budzą we mnie respekt, tak więc zbyt blisko nie podchodzę do nich.
Pewnego dnia koło mojego domu był wyznaczona trasa biegu konnego na orientację. Naogladałam się tych koni co nie miara, ale nic nie szczekałam. Niuśka powiedziała, że tak jest co roku i nie warto dawać głosu, lepiej tylko pooglądać.
Byłam na małym spotkanku berneńczyków. Oprócz mnie i Niuśki była Ursa i Zornik. W miejscu bazowym naszego spotkania różne rzeczy się działy. Ja najchętniej spędzałam czas w piaskownicy, wreszcie piaskownica jest dla dzieci, no a oprócz tego stąd był dobry widok na całe towarzystwo.
Nie mogłam jednak spokojnie poleżeć i pobawić się na piasku, bo często nachodziła mnie tam Ursa | no, wreszcie Ursa poszła sobie… |
Nie znaczy to, że ja Ursi nie lubię, ale właśnie wolałam pobyć sobie trochę sama i pooglądać resztę towarzystwa.
A było co oglądać, Pani robiła właśnie fotki Zornikowi, pięknie pozował, więc został najlepszym fotomodelem dnia.
Na tym zlociku spacerowaliśmy po lesie. Jedni szukali grzybów, a inni śmieci. W grzebaniu w śmieciach najlepsza była Ursa. Szczególnie fascynowały ją plastikowe butelki, które namiętnie tarmosiła. Ja wybiegałam się co nie miara na równi z dorosłymi. Rolę zaganiacza całego towarzystwa sprawowała Niusia.
Ursa nawet w biegu tarmosi butelkę, a moje
uszy w tej gonitwie stoją, jak u wilka.
Ursa, jak zwykle, zajmuje się butelką, a Norcia, której tu widać tylko kawałeczek pyszczka, goni między całym towarzystwem i wszystkiego dogląda.
U wodopoju
Ursa - przodownik w zbieraniu surowców wtórnych
Bawcie się dalej, ja biegnę po nasze Panie, żeby się nie zgubiły – mówi Norcia
11 września 2009 skończyłam 5 miesięcy - ważę 29 kg
Poznałam Misia. Ma już 14 lat, ale jest bardzo żywotny i lubi się bawić.
Wrześniowe spacery z Norą
Berneńskie pożegnanie lata
20 września 2009 roku uczestniczyłam w berneńczykowym spotkaniu w Goczałkowicach Zdroju. Trudno się było doliczyć, ile nas tam było – berneńczyków i pobratymców innych ras. Gdzie nie popatrzyłam, to wszędzie było mnóstwo machających ogonów. To spotkanie to był taki berneńczykowy bal, a dla mnie to był pierwszy bal w moim życiu. Opowiadam o tym wydarzeniu na stronie zatytułowanej Mój pierwszy bal
Mój ogon pięknie się komponuje we wrześniowym ogrodzie
ZAPRASZAM NA STRONĘ DRUGĄ MOJEGO PAMIĘTNIKA